piątek, 25 marca 2016

To nie powinno mieć miejsca.






Kiedy się denerwowała obsesyjnie sprawdzała godzinę- na zegarku, na telefonie, pytała o nią przechodniów, jakby wiedza, która jest godzina w jej położeniu geograficznym dawała jej poczucie kontroli nad własnym życiem. Najbardziej stresowały ją sytuacje całkowicie niezależne od niej, nagła zmiana pogody, spóźniony pociąg, brak prądu, zbyt późny okres. Czuła się wtedy mała, bezsilna i wściekła na wszystkich niekompetentnych ludzi, którzy powinni przywrócić jej idealny porządek do normy. Miała trzydzieści dwa lata, pracowała jako tłumacz przysięgły.

Na studiach dla hobby nauczyła się białoruskiego, okazał się zaskakująco przydatny w przeciwieństwie do wiedzy jaką zdobyła na studiach, z której w życiu zawodowym nie skorzystała. Jako dziecko chciała być wróżką, z biegiem czasu doszła do wniosku, że to głupie. Nie lubiła banalnych ludzi, ale w pracy uchodziła za sympatyczną. Przyciągała facetów, którzy powszechnie byli uznawani za dziwnych, sama nie szukała związku. Cieszyła ją własna obecność, samotne spacery, rozmowy prowadzone w głowie z samą sobą. Często uważała się za lepszą od innych, dlatego small-talk raczej ją irytowały. Nie podchodziła do życia roszczeniowo, nie myślała o tym co wydarzy się za 5, 10 lat, to pozbawiało ją lęku o przyszłość. Stojąc przed lustrem patrzyła intensywnie w swoje oczy, odnajdywała w nich siłę by przetrwać kiepski dzień i się zbyt mocno nie przejmować.





 Poza językami znała się na sztuce współczesnej. Urlopy spędzała jeżdżąc po Europie, po muzeach, po awangardowych wystawach. W czasie tych chwilowych wyjazdów nic ją nie denerwowało, całkowicie wyzbywała się swej punktualności i pedantyczności w tak zwanej higienie życia.  Lubiła artystów, najbardziej tych nieodkrytych, niedocenionych, zbuntowanych, jeszcze nie wierzących, że kiedykolwiek będąc w stanie sprzedać się komercji. Lubiła zarówno kobiety jak i mężczyzn. Jej romanse były krótkie, burzliwe i niezapomniane. Zawsze widziała w ludziach z którymi się wiązała, więcej niż oni sami kiedykolwiek umieli spostrzec. Satysfakcjonowały ją te kilkutygodniowe miłostki, w różnych krańcach Europy, przesycone alkoholem, muzyką, dymem papierosów i nocnymi rozmowami o sztuce. Nigdy nie było jej żal, że coś się kończy, nigdy nie chciała przedłużać okresu znajomości. Wiedziała, że ci ludzie nadają się tylko przelotnie do zaistnienia w jej świeci, że za kilka dni i tak sutracą koncesje na bycie magicznymi w jej oczach. Zmiana nadeszła, gdy w Gemeentemuseum poznała Sebastiana...


CDN.




2 komentarze:

  1. Brzmi intrygująco.Już polubiłam bardzo główną bohaterkę! Czekam na kolejne perypetie...;)

    OdpowiedzUsuń