piątek, 17 czerwca 2016

Braki.


*Gdy odczuwamy brak samych siebie, wszystkiego nam brak.   Johann Wolfgang Goethe

Pamiętała taki obraz z dzieciństwa, właściwie bardzo rozmazany, wręcz przeźroczysty, musiała być bardzo mała. Chyba nie umiała jeszcze mówić, tworzyć zdań i wypowiadać je na głos. Zielona przestrzeń, słońce przebijające się przez korony dębów. Czuje błogość wynikającą z zabawy na pomarańczowym kocyku jej ulubionymi lalkami. Każda miała swoje imię i miejsce w hierarchii- jedne nie opuszczały jej na krok, inne występowały w zabawach incydentalnie. Niektóre tracił pozycje wraz ze stażem i poziomem zużycia. Pamięta radość, samodzielność, dumę z samowystarczalności i brak czegoś niedosiężonego, czegoś nie do posiadania. Brak, który odbierał beztroskę i naiwność. Brak pozwolenia na to by być szczęśliwą.



Milena stała na przystanku, drżała z zimna ubrana w letnią sukienkę, czekała aż przyjedzie nocy autobus. Pogoda była idealna kiedy wychodziła z domu, nie było potrzeby zabierać płaszcza ani parasolki. Jest zadowolona, zero frustracji i niechęci do życia. Dziś ponownie spotkała się z Dawidem, na spacer, trochę się przeciągnęło, stracili poczucie czasu. Ma 17 lat i wierzy bezgranicznie w powodzenie każdego planu jaki rodzi się w jej głowie. Na razie czuje brak, ale wierzy, że z realizacją jej ambicji o szczęściu on zniknie, rozpłynie się, wyparuje. Nie chce żyć wśród przedmiotów z plastiku i ubierać się w tanie tkaniny. 


Milenia stoi w kolejce do toalety. Ludzi na jej piętrze pracuje dużo, a łazienka jest jedna na kilka działów. Przygląda się sobie w lustrze. Czuje brak wolnych wieczorów, aktywnie spędzonego czasu, wycieczek za miasto. Coraz silniejszy jest brak silnej i prawdziwej relacji. Jest Arek, wczoraj powiedział jej coś w stylu; 
"Dam ci dom, numer telefonu, nazwisko, pieniądze i godne warunki. Zastrzelę wrogów i obsypię cię tanim brokatem. Podleje białym winem. Nie mam środków na szampana. Wypoleruje twoje zalety i poukładam w szafie kryształy z posagu, wyłączę lampkę nocną, gdy zaśniesz. Będziesz bezpieczna i jasna - moja."
Śmiała mu się serdecznie w tors, kiedy ją obejmował i gadał takie bzdury. Boi się, że brak Arka zniweczy jej szanse na rodzinę i bycie mamą. Ale nie uginają się jej kolana, serce nie ma ochoty wyskoczyć z klatki piersiowej - spokojnie pompuje krew. Brakuje mu czegoś.


Milena budzi się obok przystojnego mężczyzny w średnim wieku, dzieci wyjechały na obóz językowy do Londynu albo Sztokholmu. Patrzy w sufit, czuje brak zrozumienia i brak opcji aby coś jeszcze móc zmienić, brak potwierdzenia, że podjęła dobre decyzje. Musi wstać wykonać obowiązki, wypełnić przykazania dobrej żony i matki. Nakłada szlafrok, nie jest już puchaty i nowy, pije kawę z wyszczerbionego kubka, mąż całują ją w czubek głowy, wychodzi. Przypuszcza, że ją zdradza. Zaczyna płakać, wić się w sobie z niedoborów jakie nosi w sobie od lat. 
Nigdy, nie będzie wystarczająco, by móc poczuć pełnie, by móc czuć się spełnionym i szczęśliwym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz