sobota, 23 kwietnia 2016

To nie powinno mieć miejsca cz.III





Sebastian nie przywiązywał zbyt dużej uwagi do obecności Sary w tramwaju, był wiecznie oderwany od rzeczywistości i błahe spotkania życia codziennego go nie absorbowały. Wracał do swojego mieszkania, dopracowywał zdjęcia, za kilkanaście dni spotykał się z Hugo i Mashą żeby podjąć ostateczne decyzje co do wystawy. Wypił szklankę wody z cytryną przyglądając się ulicznemu popołudniowemu zgiełkowi. Mimo ukończenia trzydziestu kilku lat nie dojrzewał do roli dorosłego i odpowiedzialnego człowieka, który zatracał się w spłatach rat kredytu i iluzorycznym wyścigu z czasem i konkurencją.

Pozostawał marzycielem, z wiarą w niepodważalne ideały i wartości, cenił  wolność swoją i innych. Ciągle nie umiał przylgnąć do obecności, osadzić się w przestrzeni i świecie w jakim przebywał. Czuł się odrealniony, sztuka pozwalała mu na bycie skupionym i potrzebny. Sztuka, syn Leo i szczeniak Davis. Nie czuł się artystą, ale lubił swoją wizję świata prezentować innym, przez zdjęcia, filmy krótkometrażowe. Już jako nastolatek był chwalony i doceniany, dlatego wybrał artystyczny kierunek kształcenia. Ale nie chciał zostawać w Polsce, wydawała mu się jednolita, zbyt przewidywalna. 





Studiował w Amsterdamie, tam też poznał Evelin, drobną niebieskooką Niemkę, była dziennikarką, wtedy jeszcze piszącą do uniwersyteckiej gazety. Ich losy potoczyły się programowo, wspólne mieszkanie, małżeństwo, dziecko. Sebastian wierzył w Boga w bardzo tradycyjnym ujęciu, lubił święta kościelne i zachowywanie polskich tradycji, to go ukształtowało i temu był wierny, co było bardzo ekstrawaganckim podejściem w hedonistycznej Europie.
Był troskliwym zaangażowanym w wychowanie i przekazanie jak najlepszych wartości ojcem, starał się być dobrym partnerem, ale jego swobodne podejście do życia materialnego Evelin odczytywała jako brak wsparcia i męskości. Trzy lata po urodzeniu dziecka odeszła od niego do innego, twardo stąpającego po ziemi mężczyzny, wysyłała papiery rozwodowe. Sebastian przyjął to bez żalu, chciał jej szczęścia, szanował jej decyzję, ale zdawał sobie sprawę, że dla niego oznaczało to już dożywotną samotność. Kościół któremu wierzył, któremu ufał i którego potrzebował by mieć poczucie tożsamości i bezpieczeństwa jasno wypowiadał się w kwestiach rozwodów, Sebastian uznawał to za rozsądne i uczciwe podejście. Pogodził się z samotnością, może zawsze był jej przeznaczony, po jakimś czasie był szczęśliwy, w taki nieskomplikowany sposób. 
Wszystko się zmieniło kiedy zdał sobie sprawę, że jest zakochany w Sarze...